Moda na tatuaże to szczególne zjawisko. Dlatego, że trwa ona, na całym świecie, co najmniej od ponad 7000 lat.

Najstarszy tatuaż odkryto stosunkowo niedawno. Na doskonale zachowanym ciele pochodzącym prawdopodobnie z roku 5300 p.n.e. Ów człowiek sprzed wieków, nazwany Otzi, posiadał 61 tatuaży w postaci linii i krzyży. Wykonano je nacinając skórę delikwenta i wprowadzając pod nią czarny węgiel drzewny. Niektórzy współcześni naukowcy sądzą, że być może takie tatuaże są efektem działań terapeutycznych. Czegoś w rodzaju akupunktury. Być może, ale tak czy owak, zwyczaj tatuowania ogarnął świat, a tę wielowiekową tradycję można traktować jak swoistą historię sztuki. Od starożytności do czasów współczesnych. Frapująca symbolika przekazu i fascynująca grafika, przy tym zupełnie inna w każdej części globu. Prześledźmy zatem ten historyczny cykl, aby zrozumieć, dlaczego funkcjonuje on aż do dzisiaj.

Przenieśmy się w czasy późniejsze. Starożytny Egipt. Tutaj wiemy już dość dużo o powodach tatuowania. Były one, przede wszystkim, czymś w rodzaju amuletów. Na szczęście. Rodzaj tatuaży świadczył o statusie społecznym tatuowanego. Dbano także o właściwą, graficzną stylistykę.

Nieco później, w Rzymie, liczne tatuaże związane były z kultem Dionizosa, boga wina i ekstazy. Grafika prezentowała ówczesne, boskie symbole, jak winorośl, albo tygrys. Ale był także inny powód masowego tatuowania. W ten sposób oznaczano niewolników, żołnierzy i przestępców. To w Europie, ale spójrzmy co też, równolegle działo się w Afryce i Ameryce. Niezwykle obfita i ciekawa jest symbolika tatuaży tamtejszych ludów kultur rdzennych. Każde z plemion posiada swój odmienny zestaw graficznych znaków. Aby to bogactwo przyzwoicie opisać, należało by wydać książkę. No i oczywiście posiadać stosowną wiedzę. To dla mnie za wiele, zatem wróćmy do Europy, bliższej naszym obyczajom, aczkolwiek także bogatej w symbolikę umieszczaną na własnym ciele. No a w końcu różnorodność tatuaży w społeczeństwie jest świadectwem jego wartości i norm.

Jak to zaczęło się w nowożytnej Europie, w XVIII wieku? Europejscy żeglarze zaczęli licznie podróżować po świecie. Wówczas to spotkali się z kulturami całkowicie im obcymi. Te nowe doświadczenia wpłynęło na wiele zmian. Także bliżej nieznane większości tatuaże, dotychczas lekceważone, zyskały powszechną akceptację. Oczywiście pierwszymi tatuowanymi byli marynarze. Tatuowali się na pamiątkę kolejnych rejsów. Ogólnie rzecz biorąc nie budziło to entuzjazmu. Dopiero kiedy tatuować się zaczęły osoby z wyższych sfer, arystokraci, dla podkreślenia swojej luzackiej ekstrawagancji, prosty naród także zainteresował się ozdobami na ciele.

Na temat współczesnego pociągu do artystycznego tatuowania ciała przeczytałem sporo artykułów. Motywem przewodnim, niemal w każdym z nich, było pytanie „czy to sztuka, czy moda?”. Moim zdaniem jedno nie wyklucza drugiego. Jeśli jest taka moda, aby mieć tatuaż, to niech zrobi go przyzwoity artysta i wówczas będzie jedno i drugie. Bardziej interesuje mnie motywacja. Po co komu tatuaż? Jako ozdoba, czy też z innych, ważniejszych racji. Jeszcze 20 lat temu tatuaż nie był mile widziany przez naród. Uważano, że jest to taka, byle jaka ozdoba. Amerykański aktor George Clooney, spytany w tamtych latach dlaczego nie zafundował sobie tatuażu odparł: „a czy jest sens oklejać ferrari?”. Dzisiaj na tatuaże patrzymy raczej z sympatią.

Na zakończenie anegdotka. Ładnych kilkanaście lat temu odpoczywałem na plaży w Juracie. Niedaleko mnie leżakowała rodzina z dwoma chłopaczkami. Ci poszli w stronę morza, ale za chwilę wrócili biegiem, krzycząc strachliwie: „mamo, tato, tu przypłynęli piraci!”. Podniosłem się, aby to zobaczyć. Plażą szło dwóch facetów. Potężnych byków w kąpielowych spodenkach i koszulkach. Ale nogi mieli gołe. Za to wytatuowane od stóp do spodenek. Tradycyjnie, niebieskimi rysunkami. No cóż, w tamtych latach tatuaż kojarzył się wyłącznie z ludźmi morza. Dzisiaj, to już zupełnie co innego. Często bywają one grafiką naprawdę artystycznie znakomitą. Kilka takich oglądałem.

Andrzej Symonowicz