Niedawno wspomniałem w felietonie o dawno zapomnianych książkach, które po wielu latach odpoczynku w wielkim regale naszego głównego pokoju nagle, z powodu remontu, wyjrzały na światło dzienne.

Jakież to było święto, kiedy odkryliśmy w naszych zbiorach dawno zapomniane dzieła i dziełka literatury. O naszych świeżo odkrytych książkach pisałem już, wspominając opracowanie Stefana Gorczyńskiego, z roku 1986, pod tytułem GAFA. Dzisiaj nawiążę do innego bibliotecznego znaleziska. W regale odkryliśmy książeczkę z roku 1927, pod tytułem „Ballada o więzieniu w Reading”, autorstwa Oskara Wilde.

Oskar Wilde był irlandzkim poetą, prozaikiem, a także dramatopisarzem. Żył w latach 1854 – 1900. Studiował w Magdalen Collage w Oksfordzie. Już jako student zyskał opinię wyjątkowo utalentowanego młodzieńca. Później zasłynął powieścią „Portret Doriana Graya”, a także szeregiem satyrycznych komedii scenicznych. W roku 1895 został aresztowany za homoseksualizm. Osadzono go w więzieniu „Reading” pod Londynem. Po wyjściu wydał słynny, napisany wierszem, poemat „Ballada o więzieniu w Reading”. Arcydzieło. Straszliwa codzienność więziennej egzystencji, opisana przez tak znakomitego poetę, jak Oskar Wilde, poraża znacznie bardziej niż liczne ballady, pisane przez przypadkowych więźniów – amatorów w branży literackiej. Wiem coś o tym, ponieważ interesowałem się niegdyś oryginalnymi balladami więziennymi. Miałem ich wspaniały zbiór, wydany w formie sporej broszury wydrukowanej na powielaczu. Wiele z tych ballad znałem na pamięć. Niektóre z nich spopularyzował Stanisław Grzesiuk. Między innymi o Felku Zdankiewiczu. Ów morderca, skazany na dożywotne zesłanie na ciężkie roboty spędził, w obozie na Kamczatce, czterdzieści lat. W tym czasie pisał pamiętnik. Zanotował swoje wspomnienia w 36 kajetach. Opublikował je Herman Czerwiński, w roku 1933. Zdankiewicz, złodziej i bandyta, miał jednak jakąś potrzebę wypowiedzenia się słowem pisanym. No i pracując 40 lat stał się prawdziwym autorem książki.

Pośród artystów – amatorów pojawili się także, w więziennym świecie, ludzie niezwykle utalentowani, czasem nawet późniejsze sławy. Przypomnę znakomitego, francuskiego dramaturga Jeana Geneta. Żył w latach 1910 – 1986. W wieku około dwudziestu lat, przez co najmniej kilkanaście kolejnych lat był włóczęgą i złodziejem. Wielokrotnie skazany na więzienie, sporo czasu odsiedział „pod celą” - między innymi w Katowicach. Ale tego czasu nie zmarnował. Pisał. Okazało się, że ma prawdziwy talent literacki. W kolejnych zakładach odosobnienia powstało 14 arcydzieł literackich. W 1948 roku Jean Genet został ułaskawiony na skutek interwencji grupy uznanych artystów. Pisał dalej. Jego słynne dramaty sceniczne, jak „Pokojówki”, czy „Ścisły nadzór” wciąż grane są na całym świecie, także i w Polsce. Wielką sławą cieszy się jego biograficzne dzieło „Dziennik złodzieja”.

W Polsce też miał miejsce podobny przypadek, to jest uniewinnienia przestępcy z uwagi na jego artystyczny talent. Przestępca to aktor Jerzy Nasierowski. 90-letni dzisiaj aktor zadebiutował w filmie „Zamach”. Dużo później, w roku 1965 wziął udział w kilku włamaniach. Powiązanych także z zabójstwem. W roku 1973 otrzymał wyrok 25 lat więzienia. W więzieniu dużo pisał i okazało się, że ma prawdziwy talent literacki. Znany pisarz Roman Bratny, w roku 1982, zainterweniował u władz, o skrócenie wyroku z uwagi na dorobek literacki osadzonego. Nasierowskiego ułaskawił Przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński. Jerzy Nasierowski powrócił do zawodu aktora, ale, przede wszystkim, napisał kilka świetnych (podobno - nie czytałem) książek.

Takich przykładów jest więcej. Słynny szermierz, pięciokrotny medalista igrzysk olimpijskich Jerzy Pawłowski, w roku 1976 został skazany za szpiegostwo na 25 lat odsiadki, W więzieniu spróbował malować obrazy. Szło mu to znakomicie. Niektóre z nich widziałem. Poświadczam zatem artystyczny talent mistrza szermierki.

Andrzej Symonowicz